Najlepszy film początku roku 2020

Ja wiem, że jest to strefa graczy, a nie kinomaniaków, aczkolwiek tym razem zrobię wyjątek i postaram się zainteresować Was filmem szczególnego reżysera, jakim bez wątpienia jest Guy Ritchie, czyli „The Gentelmen”. Jeżeli znacie tego gościa, kojarzycie również jego filmy, i nie mówię tu o wielomilionowych produkcjach z Hollywood („Sherlock Holmes”) czy małych wtopach („King Arthur: Legend of the Sword”), ale o powrocie w wielkim stylu do tego, co robi najlepiej.

Pamiętacie może takie trzy zakręcone filmy z dużą dawką zarówno akcji, jak i humoru, ale w szczególności świetnych tekstów – „Lock, Stock and Two Smoking Barrels”, „Snatch” oraz „Rock ‘n Rolla”? No więc „The Gentelmen” jest utrzymany w takim samym klimacie – pochmurnej Anglii z ambitnymi głównymi bohaterami, przygłupimi wszystkimi pozostałymi, londyńskim akcentem, świetnym planem, który w pewnym momencie troszeczkę się komplikuje, dziwnymi zrządzeniami losu oraz akcją częściowo opowiadaną już po zaistniałych wydarzeniach. Ogólnie rzecz biorąc – stary dobry Guy Ritchie. To wszystko podlane zostało typowym dla niego humorem, gdzie kilka razy naprawdę się uśmiałem. Nie będę zdradzać fabuły, ale mogę powiedzieć tyle, że jeden gość, który zaczyna od handlu trawką zostaje prawdziwym baronem marihuanowego biznesu, ale chce już go sprzedać „po cenie” Żydowi, gotowemu przelać mu 400mln funtów. Jednak plan się komplikuje, gdy pojawia się nowy chętny na przejęcie tego dochodowego biznesu. Cała reszta to majstersztyk scenarzysty/reżysera, któremu pomaga bardzo dobra obsada.

No właśnie – obsada. W głównych rolach występują: Matthew McConaughey („Interstellar”, „True Detective” czy drobna, ale ciekawa i ważna rola w „The Wolf of Wall Street”), jako twardy handlarz marihuaną, który chce sprzedać biznes i odejść z żoną na emeryturę; Charlie Hunnam („Sons of Anarchy”, „Pacific Rim” oraz ten nieszczęsny „King Arthur: Legend of the Sword”, mam wrażenie, że Ritchie wziął go do tego filmu, żeby mu wynagrodzić Króla Artura :P), jego prawa ręka; Hugh Grant („Four Weddings and a Funeral”, „Nine Months”, „Notting Hill”), czyli chciwy reporter; Eddie Marsan („Mission: Impossible III”, „Miami Vice” czy „Hancock”), który jest naczelnym Daily Print oraz niesamowity Colin Farrel (nawet nie będę wypisywał jego świetnych filmów, bo wszyscy je znamy), grający irlandzkiego trenera MMA (ten jego akcent, już zapomniałem, że on naprawdę jest Irlandczykiem).

Podsumowując, „The Gentelmen” to po prostu niesamowita dwugodzinna intelektualna rozkosz, którą polecam każdemu, nawet tym, których angielski akcent odrzuca na samą myśl o jego słuchaniu. Naprawdę warto.

Dodaj komentarz